Już nie boję się pisać – Jola Jaśkiewicz

Już nie boję się pisać – Jola Jaśkiewicz

Stowarzyszenie Koncentrat prowadzi warsztaty pisarskie dla seniorów. Pani Jola Jaśkiewicz jest jedną z uczestniczek. W rozmowie z Lindą Matus opowiada o tym, ile dobrego pisanie wniosło w jej życie, jak odmieniło jej codzienność.

Linda Matus: Proszę powiedzieć parę słów o sobie naszym Czytelnikom.
Jola Jaśkiewicz: Mam 70 lat. Jestem osobą samotną. Uczęszczam na warsztaty literackie prowadzone przez UTW im. Heleny Kretz w Łodzi oraz w wolnych chwilach maluję. Wydałam dwa tomiki wierszy (Nie tylko lirycznie i Niebieskie wstążki latarń – 2017, 2018 r.), dwie książeczki dla dzieci – opowieści leśne (2017, 2018 r.), jestem współautorką książki dla młodzieży Łódzkie czary-mary, zbioru bajeczek Z babcinej szuflady oraz laureatką licznych konkursów literackich.
L.M.: Jak zaczęła się Pani przygoda z pisaniem?
J.J.: Pamiętam pierwszy okres na emeryturze, córka założyła własny dom, wyprowadziła się, a ja sama w domu delektowałam się spokojem. Przez pierwsze dwa miesiące siedziałam w szlafroku przed TV, aż… miałam tego dość. Potem rzuciłam się w wir pomocy córce; urodziła synka. Niby czułam się spełniona, ale wiecznie w duszy coś wołało. Córka, widząc, jak się męczę, powiedziała mi krótko „poszukaj w sobie pasji i idź na całość”. Pasji, ale co jest moją pasją? Bank, gdzie pracowałam, firma, którą w międzyczasie otworzyłam, to rozdziały już zamknięte, dom przykrócił swoje potrzeby, szyć, dziergać na drutach nie lubiłam, nazwały się po imieniu choroby, wkradła się nuda, zniechęcenie. Namęczyłam się sama ze sobą.
Zimą, w domu, przylepiona nosem do szyby łzawo wspominałam przeszłość, za to latem jeździłam do lasu, do Łagiewnik. Obcując z przyrodą, podpatrując zwierzęta nagle moja dusza zaczęła „śpiewać”.
L.M.: Jak wyglądają spotkania, na których szlifuje Pani warsztat?
J.J.: Na warsztatach literackich na UTW nauczyłam się nie zasklepiać w jednotematycznym pisaniu, stylu. Uczęszczałam też na warsztaty literackie w Domu Literatury na Roosevelta, o, tutaj porządnie mnie pogoniono – są to warsztaty współczesnej poezji, a ja romantyczka, więc przeniosłam się na warsztaty do prof. Cieślaka w Poleskim Ośrodku na Krzemienieckiej. Wymagający lektor i jednocześnie otwarty na naszą twórczość, koncepcyjnie krytyczny i przemiły – nie irytuje go praca ze starszymi osobami. Pani Hania Prosnak, poetka łódzka, na swoich warsztatach nauczyła mnie, że poezja to budowanie obrazu przy użyciu metafor, a spotkania z autorami, zloty poetów z całej Polski dały mi przegląd barwnego świata poezji.
Warsztaty prowadzone przez lektorki ze Stowarzyszenia Dziennikarzy Koncentrat przybliżyły mi natomiast pisanie prozy. Jakie to szczęście, że prowadzone są u nas w Łodzi, szkoda tylko, że raz w roku. Tym niemniej panie Ania Błaszkiewicz i Ola Rzężewska pomogły mi uwierzyć w siebie – że potrafię pisać i do tego mam o czym. Wspomnienia, opowiadania, historie podpatrzone, poruszające moją wrażliwość same pchają się na papier. Mogę tylko powiedzieć – dziękuję, Pani Aniu i Pani Olu. To są dwie czarodziejki, które w tak krótkim czasie złamały moją barierę niewiary w pisanie. Przestałam się bać pisać.
L.M.: Co Panią inspiruje?
J.J.: Przyroda oraz ciekawe ujęcie problemów ludzkich w poezji mistrzów, wówczas zabawiam się w stylizacje, parafrazy.
Lubię prozę. Pisać opowiadania, wspomnienia to wtopić się w barwne historie ludzi i analizę różnorodności oglądu świata.
L.M.: Kiedy lubi Pani pisać, a kiedy zupełnie nie ma Pani do tego głowy?
J.J.: No, oczywiście problemy – dołują, ale i ubierają moją poezję w szaty tęsknot, nostalgii. Wyżalę się w niej, wykłócę z Panem Bogiem albo wyśpiewam swoje tęsknoty.
Natomiast zupełnie nie mam głowy do pisania i uczestniczenia w warsztatach, gdy wpadam w dołek: samotność, starość, choróbska krzyczą: po co ci to?! – i wtedy siadam przy oknie, patrzę na szemrzące drzewa, a tam każda gałązka ma mi tyle do powiedzenia. I muszę zaraz coś napisać. Tej wrażliwości nauczyły mnie właśnie warsztaty literackie.
L.M.: Co stanowi dla Pani największą wartość w tych spotkaniach, co wniosły do Pani pisania?
J.J.: Dały mi pewność siebie, zachętę, że mogę pisać i pokazały mi, że moje życie się nie skończyło, że pasje mogą być zrealizowane. Stały się też moim przyjemnym obowiązkiem – muszę odrobić lekcje, zmobilizować się i pójść na nie, uczesać się, ubrać, przygotować. To śmiesznie brzmi, ale na co dzień, nikt z nas seniorów, nie zakłada niedzielnej sukienki, nie wyskoczy do fryzjera, nie perfumuje się. Poza tym mam wtedy kontakt z ludźmi, którzy nadają na podobnych falach – wszyscy na takich spotkaniach, to przecież też „poetki, pisarki, malarki”. Wspieramy się, lubimy słuchać. To najlepsza publiczność, zawsze otwarta, chociaż krytyczna, ale to nieważne, można wtedy zaistnieć, mieć swoich odbiorców, dla których chce się pisać, malować.
Cały czas uważam, że się bawię literaturą, to ucieczka przed problemami, chorobami. Przecież my, osoby starsze nagrody Nobla za naszą twórczość nie dostaniemy, konkurencja też nie jest motorem naszych działań, my piszemy, bo możemy się wygadać, dać czytelnikowi radę, ubrać w metaforę problemy, z którymi każdy się spotyka, często słyszę – oj, przecież ja tak samo myślę, no i biegniemy na warsztaty, aby pobyć z ludźmi, nawiązać nowe kontakty i co najważniejsze – nie mamy czasu nad ubolewaniem nad sobą, a wprost przeciwnie, zajęcia i owoce naszej pracy dają nam satysfakcję. Czujemy się potrzebni. Mamy znowu cel w życiu.
L.M.: Jakie ma Pani plany i marzenia literackie?
J.J.: Zamierzam wydać zbiór opowiadań, teraz szukam wydawcy. Moim marzeniem jest napisać powieść, już chodzą mi po głowie poszczególne scenki. A wie pani, na czym polega starość? A na tym, że się nic nie chce. Warsztaty podrywają do życia, mobilizują i ujawniają nasze pasje. Choroby, problemy można stłumić, wyleczyć, a pasje – nie.

Jola Jaśkiewicz – Miłość to pukanie do drzwi
(Humoreska)
„Krzysztof Iksiński”. Miłość – przeczytała napis na wizytówce i zastukała do drzwi. „Chyba dobrze trafiłam?”, zastanawiała się. „W tym McDonaldzie był taki hałas, że nie usłyszałam dobrze nazwiska. Ale po co ja tam weszłam? Aha, na hamburgera, kiedyś przecież musiałam go spróbować, no i proszę, ci z góry właśnie wtedy musieli zadzwonić. Oni nigdy nie mają wyczucia”, parsknęła zdegustowana.
Jeszcze raz przeczytała nazwisko na wizytówce: „Krzysztof Iksiński”.
„Chyba tak mówili”, uspokoiła siebie. „A co mi tam”. Zapukała ponownie.
„A jak to nie on?”, skrzywiła się. „Jak ja wtedy wytłumaczę pomyłkę tamtym z góry, to już trzecia w tym tygodniu. Wyślą mnie w końcu na emeryturę. Nie chcę, zanudzę się”.
Załomotała głośniej.
– Otwieraj kochaneczku, Miłość przyszła! – krzyknęła.
Krzyś otworzył drzwi. Zmierzyli się spojrzeniem.
„Ożeż ty, w mordę jeża”, jęknęła Miłość. Krzyś stał w szlafroku, z jedwabnym fularem pod szyją, książką pod pachą. W ręku trzymał szklaneczkę z whisky, między kostki lodu wetknięta była słomka.
„Co ja tu robię, przecież on mnie nie potrzebuje, sam sobie poradzi”, westchnęła.
– O! Miłość? – Krzyś spojrzał na nią z zaciekawieniem. – Szukasz kogoś?
Stała zaskoczona, nie mogąc wydusić z siebie słowa.
– Młodzież mieszka piętro wyżej – dodał.
– A czy może mieszka tam Krzyś Iksiński? – zapytała z nadzieją.
– Nie – uśmiechnął się do niej i spojrzał na nią tym swoim diablim wzrokiem.
„No to wpadłam”. Miłość oparła się o ścianę.
– Wejdź, proszę – otworzył szeroko drzwi. – Zapraszam.
Pociągnął ją do siebie. Oparła się o jego ramię.
– Napijemy się drinka? – spytał. Nalał whisky do kieliszka, dorzucił kostki lodu, podał jej.
„A co mi zależy”, zamruczała cichutko, siadając obok niego na kanapie.
– Nic się nie zmieniłaś – uśmiechnął się Krzyś. – Zawsze wpadasz niespodziewanie i przewracasz mój świat do góry nogami
– Powiedz prawdę – stuknął szklaneczką w jej szklankę. – Tobie to chyba jest u mnie dobrze? Co? A może żyć beze mnie już nie potrafisz?
– Nie przypisuj sobie zasług, to tylko chemia…
Nagle przerwała, widząc jego rozbawione oczy. Przysunęła się bliżej. Poczuła zapach i ciepło skradającego się czasu, który za chwilę zacznie zaplatać warkocz złudzeń.
„A co mi tam!” Złapała go za fular, przyciągnęła do siebie i wpiła się w jego usta.

Kategorie
Udostępnij

Zapisz się do newslettera Gazety Senior!

To proste, aby otrzymywać nasz Newsletter, wypełnij trzy pola poniżej i kliknij „Zapisz mnie do Newslettera”. Usługa jest bezpłatna.