Od Soliny do jazzu – Wojciech Gąssowski

„Gdzie się podziały tamte prywatki” i „Zielone Wzgórza nad Soliną” znają wszyscy Polacy. Nie wszyscy wiedzą jednak, że Wojciech Gąssowski w 1967 roku zdobył pierwszą nagrodę na festiwalu Jazz nad Odrą, ale dopiero w wiele lat później wydał swoją pierwszą płytę jazzową. Notabene – znakomitą!
O muzycznych fascynacjach, ulubionym wypoczynku i niechęci do najnowszych technologii opowiada w rozmowie z Magdą Wieteską.

Reklama Reklama MultiSport

Wojciech Gąssowski

Magda Wieteska: Jako 18-latek zadebiutował Pan w konkursie „Szukamy Młodych Talentów”, a w rok później znalazł się Pan w finałowej złotej dziesiątce I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. Kolejne lata były kontynuacją muzycznej ścieżki i pasmem sukcesów. Skąd wzięła się pasja do muzyki? Czy ma Pan muzyczne korzenie?
Wojciech Gąssowski: Można tak powiedzieć, bo w mojej rodzinie wszyscy byli bardzo muzykalni, muzykę się kochało. Moja babcia grała pięknie na fortepianie. A siostrzeniec był finalistą jednego ze znanych konkursów muzycznych. Jednak choć jest bardzo uzdolniony muzycznie, to poszedł inną drogą.

M.W.: W 1967 roku zdobył Pan pierwszą nagrodę na festiwalu Jazz nad Odrą jako wokalista jazzowy, ale dopiero po ponad czterdziestu latach mogliśmy usłyszeć Pana w jazzowych utworach na płycie „I wish You Love”. Dlaczego tak długo musieliśmy na to czekać?
W.G.: W latach mojej młodości słuchałem muzyki jazzowej, swingu. Sam też śpiewałem jazz. W klubach, np. w warszawskiej „Stodole”, „Hybrydach”. Ale nie wydawałem takich płyt, nie koncertowałem. Poza Międzynarodowym Festiwalem Muzyki Jazzowej Jazz Jamboree ’67, podczas którego wystąpiłem w koncercie „Nowe twarze w polskim jazzie”. Później, z Włodzimierzem Nahornym, zrobiliśmy rundkę po Polsce z cyklem koncertów pod nazwą „Jazz w Filharmonii”.
A dlaczego nie wydałem wcześniej płyty z jazzem? Bo wydanie płyty, zwłaszcza jazzowej, wiąże się z pieniędzmi, dużymi pieniędzmi.

M.W.: Oglądając teledysk do piosenki „Change Partners” nie można oprzeć się wrażeniu, że czas się dla Pana zatrzymał. Jak Pan to robi?
W.G.: Co robię?

M.W.: Jaki ma Pan sposób na zachowanie tak świetnej formy?
W.G.: Powiem szczerze, że w nic w tym kierunku nie robię. Nie dbam o siebie. Jem, co mi smakuje i tyle, ile chce mi się jeść. Tylko tłustych potraw nie jadam, bo nie lubię. Jak mi się chce zapalić, to zapalę, jak chcę się napić, to się napiję.

M.W.: To może jest to kwestia psychicznego wypoczynku? Co Pan lubi robić w wolnym czasie?
W.G.: Ja wypoczywam w ciszy. Interesuję się sportem. Bardzo dobrze czuję się na łonie natury, zresztą mam pod nosem Puszczę Kampinoską, do której często się wybieram. No i mam dobrych znajomych, kolegów, z którymi lubię spędzać czas, bo mamy wspólne tematy i się ze sobą nie nudzimy. Zresztą jestem dość towarzyski.

M.W.: Ale nie lubi Pan mówić w wywiadach o swoim życiu prywatnym. I nie korzysta Pan z telefonu komórkowego ani internetu.
W.G.: Nie korzystam, nie mam komórki. Mam telefon stacjonarny i automatyczną sekretarkę. Kiedy mnie nie ma w domu, można się nagrać, odsłuchuję potem wiadomości. Uważam, że telefony komórkowe powodują dużo niedobrego u ludzi, zabierają im większość życia. Dawniej ludzie więcej rozmawiali ze sobą, spotykali się w rzeczywistości, a nie wirtualnie. Dziś, jadąc pociągiem, metrem czy autobusem można zaobserwować taki obrazek: siedzi czworo ludzi naprzeciw siebie i patrzą w swoje telefony. To nie dla mnie.
A do internetu i tych wszystkich plotkarskich portali mam specyficzny stosunek, opowiem na przykładzie. Kiedyś udzieliłem wywiadu pewnej pani, pytała o plany dotyczące następnej płyty. Odpowiedziałem, że chciałbym, ale na to potrzeba pieniędzy, sponsorów. Po pewnym czasie zadzwonił do mnie kolega, który przeczytał w internecie, że Gąssowski jest w bardzo złej sytuacji finansowej, nie ma żadnych pieniędzy! Więc widzi pani, skąd to moje nastawienie do internetowego światka.

M.W.: Tak, trafiłam w internecie na tę informację o Pana rzekomym ubóstwie. Ale wyczytałam też, że przeżył Pan chwile grozy na statku zaatakowanym przez terrorystów. To było w latach osiemdziesiątych, kiedy takie ataki nie zdarzały się chyba często… Opowie Pan o tym?
W.G.: Płynąłem wtedy włoskim pasażerskim statkiem Achille Lauro. W Aleksandrii zaatakowali nas palestyńscy terroryści. Zażądali uwolnienia z izraelskich więzień 50 Palestyńczyków. Zastrzelili jednego z pasażerów. Dwa razy w życiu przeżyłem chwile takiej grozy, wtedy, podczas rejsu i drugi raz, gdy przebywając w Kenii, byłem świadkiem zamachu wojskowego. Już nie podróżuję do takich niebezpiecznych miejsc.

M.W.: A jakie podróże najmilej Pan wspomina?
W.G.: Pobyty w Afryce. Sudan, Mombasa, Nairobi – w Nairobi zresztą występowałem, w kasynie. To były niezapomniane podróże.

M.W.: Za kilkanaście dni wystąpi Pan we Wrocławiu z koncertem z okazji Dni Seniora. Czy usłyszymy Pana przeboje?
W.G.: Tak, z pewnością zaśpiewam to, co ludzie znają i lubią.

M.W.: A jazz?
W.G.: Nagrałem płytę „I wish You Love”, ale nie koncertuję z piosenkami z tego albumu. Zazwyczaj śpiewam tylko jeden utwór – „Mambo Italiano”.

M.W.: Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia we Wrocławiu.

źródło: Gazeta Senior Wrocław/Dolny Śląsk, wyd. wrzesień-październik 2016

Koncert Wojciecha Gąssowskiego
Data: 25 września (niedziela), godz. 17.30-18.30
Miejsce: Centrum Kongresowe Hali Stulecia ul. Wystawowa 1, Wrocław

Reklama Baner reklamowy FutureMeds

Bilety w przedsprzedaży 20 zł, w dniu koncertu 25 zł
www.halastulecia.pl/senior
tel. 71 347 51 51

Patronat medialny Festiwal Podróżników Zwrotnik ITTF Warsaw 2025
Redakcja
CATEGORIES
Share This

Zapisz się do newslettera Gazety Senior!

To proste, aby otrzymywać nasz Newsletter, wypełnij trzy pola poniżej i kliknij „Zapisz mnie do Newslettera”. Usługa jest bezpłatna.


This will close in 0 seconds