Jestem jeszcze młodą kobietą
Jej nazwisko zna każdy, kto oglądał telewizję w czasach PRL-u. Razem z mężem, Tonym Halikiem, w ponad trzystu odcinkach słynnego programu „Pieprz i wanilia”, pokazywała Polakom barwny świat z podróży po całym świecie.
Świetnie wykształcona poliglotka, autorka wielu książek, albumów i wystaw fotograficznych. Jak mówi, czuje się wciąż młodą kobietą i uważa, że jeszcze wiele przed nią. Z Elżbietą Dzikowską rozmawia Magda Wieteska.
Magda Wieteska: Gdzie Pani ostatnio była?
Elżbieta Dzikowska: W Krakowie.
M.W.: O, to całkiem niedaleko…
E.K.: Wcześniej byłam jeszcze w USA na balu z okazji 20-lecia Polonijnego Klubu Podróżnika. Przetańczyłam pół nocy.
M.W.: Poszła Pani na studia w wieku 16 lat, nie obyło się bez perturbacji, bo ze względu na działalność w młodzieżowej organizacji antykomunistycznej i więzienie – nie chciano Pani przyjąć. Ale udało się i zaczęła Pani studiować sinologię. Dlaczego właśnie ten, tak trudny, kierunek?
E.K.: Do mojego miasteczka, Międzyrzeca Podlaskiego, przyjechała studentka japonistyki. A że zawsze lubiłam podejmować wyzwania, pomyślałam, że chiński jest trudniejszy od japońskiego… Chociaż wcześniej o Chinach nie miałam pojęcia.
M.W.: Była Pani bardzo ambitna, kończąc później jeszcze historię sztuki i jednocześnie pracując dla redakcji miesięcznika „Chiny”.
E.K.: Zawsze lubiłam się uczyć, poznawać świat. Skończyłam dwa fakultety i nie wykluczam dalszej nauki.
M.W.: Rzeczywiście, jak podkreśla Pani w wywiadach, nie przejmuje się Pani upływem czasu…
E.K.: Bo starość to stan umysłu niezależnie od wieku, zresztą, ja dopiero kończę 80 lat. Jestem więc jeszcze młodą kobietą, z niczego nie rezygnuję.
M.W.: Ile zna Pani języków?
E.K.: Nieźle – wydaje mi się – polski, poza tym hiszpański, angielski, francuski, włoski, rosyjski… Chiński już bardzo słabo, japoński – zapomniałam.
M.W.: Pani największe wyzwanie?
E.K.: Pierwsze wyzwanie: doprowadziłam w Peru do wzniesienia pomnika inżyniera Ernesta Malinowskiego, twórcy Kolei Transandyjskiej (4818 m n.p.m.). Drugie wyzwanie, również związane z Peru: brałam udział w ekspedycji, która dotarła do Vilcabamby, ostatniej stolicy Inków. Byliśmy tam pierwszymi Polakami.
M.W.: Jaką ma Pani receptę na udane życie na emeryturze?
E.K.: Życie bez pasji to jak potrawa bez soli, więc trzeba ją mieć. Jak mam problem, to staram się go rozwiązać. Powtórzę za Gandhim, że uśmiech to najkrótsza droga do serca. Trzeba pracować, bo praca przedłuża życie. I dziwię się tym, którzy chcą szybko przejść na emeryturę, bo to jak wycofać się z życia. No, chyba, że ma się pasję, która pochłania tak, jak praca.
Powiedziałabym wszystkim mocno dojrzałym ludziom, żeby nie bali się tej starości. Żeby robili to, co lubią, co im sprawia przyjemność, pasję. A jeśli jej nie mają – żeby takiej poszukali.
M.W.: W jaki sposób dba Pani o zdrowie?
E.K.: Gimnastyka, codzienny spacer. Oddaję się swoim pasjom: podróżom, pisaniu książek, fotografowaniu. Lubię czerwone wino – dzięki niemu mam całkiem niezły cholesterol. Jadam sporo ryb, w ogóle stosuję zdrową dietę. Na szczęście jem to, co lubię, a przy okazji to moje menu mieści się w kategoriach zdrowego odżywiania.
Poza tym jestem z rodzin długowiecznych kobiet. Jedna moja babcia dożyła setki, druga – 93 lat.
M.W.: Pani małżeństwo z Tonym Halikiem było wzorem do naśladowania. Jaka jest Pani recepta na szczęśliwy związek?
E.K.: Kompromis, szacunek dla zainteresowań partnera, a jeszcze lepiej, gdy się je podziela.
M.W.: Gdyby miała Pani zamieszkać w innym kraju niż Polska, jaki byłby to kraj i dlaczego?
E.K.: Mam nadzieję, że nigdy nie stanę przed takim wyborem. Ale gdyby los zadecydował inaczej – to wybrałabym Nowy Jork, Manhattan. Tam jest się zmuszonym do rozwoju, jest wiele ku temu możliwości. Odpoczynek mnie nie nęci.
M.W.: Polacy na emeryturze coraz częściej podróżują, choć najczęściej są to zorganizowane wyjazdy, z biurem podróży. Pani z pewnością nie wyobraża sobie takiego stylu zwiedzania świata…
E.K.: Biura podróży to dobry wybór dla seniorów. Wszystko zorganizują, pokażą, zapewnią bezpieczeństwo. Nie unikałabym takiego rozwiązania.
M.W.: Była Pani na wszystkich kontynentach, Peru zalicza Pani do swojego ulubionego kraju. Ale fascynują Panią również nasze rodzime zakątki, a dokładniej – Ponidzie. Proszę opowiedzieć o tej fascynacji.
E.K.: Ponidzie – to ostatnia fascynacja, z uwagi na piękno przyrody, ale przede wszystkim ciekawe zabytki, jak Wiślica, Jędrzejów, Nowy Korczyn i wiele innych, które pokazuję i opisuję w albumie „Moje Ponidzie”. Ale polecałabym także moje ukochane Bieszczady, jestem obywatelem honorowym Ustrzyk Górnych, oraz Kotlinę Biebrzy. I wiele, wiele innych ciekawych miejsc w Polsce.
M.W.: Wydała Pani ponad 30 książek, prowadziła telewizyjne programy podróżnicze, niezapomniany „Pieprz i wanilię” jeszcze z Tonym Halikiem, potem „Groch i kapustę”, jest Pani autorką wielu wystaw fotograficznych. Co ma Pani w planach wydawniczych na najbliższy czas?
E.K.: Właśnie oddaję do druku kolejny tom „Polski znanej i nieznanej” , zaczynam pisać tom trzeci, ukazał się drugi tom moich prywatno-profesjonalnych zwierzeń „Tam, gdzie byłam”, pracuję nad albumem „Drzwi i okna świata”.
M.W.: A plany podróżnicze?
E.K.: We wrześniu jadę do Papui-Nowej Gwinei na festiwal, w którym weźmie udział ponad sto rdzennych plemion. Chcę tam dojechać i sfotografować ich, a potem to opisać. Myślę też, że zdobędę tam dary dla Muzeum Podróżników im. Tony’ego Halika w Toruniu.
- Nie przegap! Ostatnie dni na zgłoszenie kandydatów do Wrocławskiej Rady Seniorów [termin do 7 października!] - 4 października, 2024
- „Gazeta Senior” październik 2024 [10/2024] Sprawdź, co w numerze! - 2 października, 2024
- Bezpieczni 60+: warsztaty dla kierowców seniorów - 30 września, 2024