Ołówek i kartka papieru. Matematyk prof. Witold Roter we wspomnieniach Krystyny Ziętak

Ołówek i kartka papieru. Matematyk prof. Witold Roter we wspomnieniach Krystyny Ziętak

Media często zajmują się gwiazdami jednego sezonu. Zapominają szybko o tych, którzy swoim życiem i dokonaniami odcisnęli trwały ślad w naszej kulturze, historii, życiu. W moim życiu taki ślad zostawili nauczyciele. Początek nowego roku szkolnego to okazja, by ich powspominać. Dom i szkoła decydują o tym, jacy jesteśmy i kim zostajemy. Pod wpływem jednego z moich nauczycieli wybrałam kierunek studiów, który przesądził o moim życiu. Dwa lata temu obejrzałam film Marka Koterskiego „7 uczuć”. Zrobił na mnie wrażenie. Pomyślałam wtedy, że warto podzielić się własnymi wspomnieniami szkolnymi. Film powinien obejrzeć każdy nauczyciel, rodzic i uczeń. Może wówczas uświadomiliby sobie, co robią źle – o ile faktycznie robią coś źle. Warto poddać się takiej samoocenie. Szkoła, którą ja pamiętam, jest zupełnie inna niż ta w filmie – jest lepsza. Moje szkolne lata to szczęśliwy okres, bo moi nauczyciele nie mieli nic wspólnego z postaciami z filmu „7 uczuć”.

Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej GazetaSenior.pl

Noworudzka jedenastolatka

Reklama Reklama Amplifon

Jedenastolatka to były dwa budynki (podstawówka i liceum), hala gimnastyczna i podwórko, na którym w zimie robiono lodowisko. We wrześniu w hali gimnastycznej były zabawy taneczne, na które mogli przychodzić też absolwenci liceum. W karnawale organizowano bale maskowe. To nas jednoczyło. Niektórzy nauczyciele uczyli i w podstawówce i w liceum. Jedna wielka rodzina. O moich nauczycielach myślę z czułością i wdzięcznością. Ważną postacią była pani Nowakowa, sekretarka z liceum. Wszyscy ją szanowali i lubili. Znała uczniów dobrze.
Po maturze, w miarę możliwości, brałam udział w zjazdach maturzystów, które odbywały się co pięć lat. Na zjeździe w roku 2000 niestety nie było już wśród nas Antoniego Mackiewicza, ukochanego polonisty, który na poprzednim zjeździe umawiał się z uczniami na nowe stulecie. Z Kazimierą Mróz-Pytel, nauczycielką WFu, korespondowałam po szkole do końca jej życia. Z Jadwigą Roterową, nauczycielką rosyjskiego, mam bliskie kontakty do tej pory. Chyba nikt tak jak ona nie kocha swoich uczniów – wszystko o nich pamięta i z wieloma się spotyka.

Reklama Reklama MultiSport

Chór, mundurki, Jesienin

Do szkoły w Nowej Rudzie chodziłam w latach 1954-1961 od klasy czwartej do matury. Z okresu szkoły podstawowej mile wspominam wycieczki za miasto z geografem, wyprawy do opery we Wrocławiu (uczennicom nie wolno było wtedy ubierać spodni), a z liceum lekcje biologii w terenie, ćwiczenia z chemii i kłopoty ze skokami przez kozła i wzwyż. Uwielbiałam grać w siatkówkę, chociaż serwowałam w niewłaściwy sposób. Chętnie poznawałam tajniki gramatyki łacińskiej i czytałam książki o mitologii. Na lekcjach języka rosyjskiego ulegałam czarowi poezji Jesienina, lubiłam śpiewać stare rosyjskie romanse. Z historii i języka polskiego robiłam notatki, które potem pomogły w przygotowaniach do matury – przecież nie było wtedy internetu i wyszukiwarek. Śpiewałam w chórze. Dużo czytałam. To nie były czasy telewizji. Nie miałam nic przeciwko temu, że do szkoły chodziło się w granatowych fartuszkach z białymi kołnierzykami. Nikt nie wyróżniał się strojem. To był, moim zdaniem, duży plus. Prawdziwa młodość – nikt nie udawał dorosłego, no bo i po co.
Ten sielankowy obraz szkoły psuje fakt, że nie mieliśmy balu maturalnego. Tak nas ukarał dyrektor, który uważał, że uczniowie ostatnich klas powinni odkryć, kto podpalił szafę z dokumentami. To było niesprawiedliwe. Nie zrobiono nam tradycyjnego tableau, chociaż zdjęcia mieliśmy – wszystkie uczennice w tej samej bluzeczce, w którą przebierałyśmy się u fotografa.

Reklama Reklama Cyfrowi Debiutanci

Witold Roter i „jak mrówków”

Witolda Rotera poznałam, zanim zaczął uczyć mnie matematyki. To był rok chyba 1955. Przyszedł do moich rodziców, aby powiedzieć, że zwolniło się dla mnie miejsce na letnich koloniach w Karpaczu. Zapamiętałam jego bujną czuprynę. Potem uczył mnie matematyki w klasach piątej i szóstej. Mimo, że nie był moim nauczycielem w liceum, radziłam się go, jakie wybrać studia. Jego rada była krótka: na matematyce będziesz potrzebowała tylko ołówka i kartki papieru. Wtedy trudno było przewidzieć, że przydatne będą też komputery. Wybrałam matematykę na Uniwersytecie Wrocławskim i „związałam się” właśnie z komputerami na specjalizacji z metod numerycznych. Gdy rozpoczęłam studia, on pracował już na Uniwersytecie Wrocławskim. Chodziłam na prowadzone przez niego zajęcia. Kochał „christofelki”, czyli znane w geometrii różniczkowej symbole Christoffela. Potem pracowaliśmy w tych samych instytutach na Uniwersytecie i Politechnice. Podążałam jego śladami. Z dumą mogę napisać, że razem z żoną Jadwigą uświetnił spotkanie z okazji moich siedemdziesiątych urodzin.
Profesor Witold Roter zmarł w 2015 roku we Wrocławiu. Jego byli noworudzcy uczniowie zwrócili się do Rady Miasta Nowej Rudy o nadanie skwerowi w pobliżu Rynku imienia profesora Witolda Rotera, który pracował w noworudzkiej jedenastolatce w latach 1953-1961. Władze miasta poparły pomysł. Drugiego czerwca 2017 w liceum odbyła się uroczysta akademia, a po niej odsłonięcie tablic w liceum i na obelisku na skwerze. W uroczystościach udział wzięli uczniowie, mieszkańcy, władze miasta i zaproszeni goście. Była żona Jadwiga z rodziną. Relacja z uroczystości ukazała się w Gazecie Noworudzkiej.

Postać Witolda Rotera dobrze scharakteryzował Antoni Mackiewicz w Gazecie Noworudzkiej nr 14 w roku 1991: „Na podwórku szkolnym potrafił być nieustępliwym napastnikiem w meczach piłkarskich matematyków z polonistami lub profesorów z uczniami. Nieźle pchał kulą. Wymyślał nietypowe konkurencje lekkoatletyczne. (…). Był uznanym brydżystą, a w rozgrywce, jak na matematyka przystało, z charakterystyczną dlań inteligencją praktycznie stosował rachunek prawdopodobieństwa. (….) Lubił żart, dowcip, miał swoje charakterystyczne powiedzonka. «Jak mrówków» było u niego synonimem wszelkiej mnogości”.
To „jak mrówków” pamiętam dobrze.

Reklama Reklama Gala Noworoczna Brukiewicz

Witold Roter we wspomnieniach uczniów

Co takiego miał w sobie Witold Roter – nauczyciel matematyki, która często jest znienawidzona – że zostawił w pamięci uczniów tak ważny ślad, iż po kilkudziesięciu latach od jego wyjazdu z Nowej Rudy postanowili go pośmiertnie uhonorować? Nie znam innego miasta, w centrum którego byłby obelisk poświęcony pamięci nauczyciela. To jakiś fenomen. Rozmawiałam na ten temat ze szkolnymi koleżankami i kolegami, uczniami Rotera.
Moi rozmówcy są zgodni – Witold Roter był niezwykły i sprawiedliwy, wyróżniał się na tle innych nauczycieli matematyki. Lekcje z nim były żywe. Uczniowie nie bali się matematyki, bo dzięki niemu rozumieli ją. Wzbudzał zainteresowanie matematyką poprzez zdrową rywalizację. Małgosia i Andrzej wspominają, że pięć osób, które najszybciej zrobiły zadanie, dostawało piątkę. Od takich zadań zaczynały się lekcje. W dzienniku było dużo dobrych ocen z matematyki, bo za szybkie zrobienie zadań można było otrzymać kilka ocen na tej samej lekcji – to pamięta Małgosia. Zdaniem Andrzeja, nikt w klasie nie miał kłopotów z matematyką. Czy teraz są takie klasy?
Kolorytu lekcjom dodawała czupryna Rotera i jego roztargnienie. Czasami miał skarpetki nie do pary – to mówi Andrzej, który wygrał w szóstej klasie powiatowe zawody matematyczne. Roter zachęcał uczniów do udziału w zawodach i dawał im dodatkowe domowe zadania. W siódmej klasie zdobyłam czwarte miejsce na zawodach wojewódzkich. Niestety zrobiłam głupi błąd w jednym z zadań i wynik wyszedł mi o jeden za mały. Moja wychowawczyni była bardzo rozczarowana – miała przekonanie, że wygram. Było mi przykro.
Alek wspomina, że Roter chętnie brał udział w zajęciach sportowych z uczniami, szczególnie gdy ćwiczyli pchnięcie kulą lub grali w siatkówkę, a uczennice podkochiwały się w Roterze, bo był przystojny.

Zadania Rotera – policzysz?

Roter miał poczucie humoru. Jurek pamięta taką anegdotę. Pewnego dnia w czasie lekcji Roter powiedział mu, żeby zamknął drzwi z drugiej strony (za karę?). Jurek wyszedł i zaraz wrócił do klasy przez dziurę w drzwiach. Roter wezwał go do katedry i stwierdził, że daje mu piątkę, bo matematyka wymaga myślenia. Najbardziej zaskoczyło mnie, że Jurek pamięta zadania z lekcji z Roterem w szkole podstawowej. Spróbujcie je zrobić.
Zadanie 1. Cegła waży kilo i pół cegły. Ile waży cegła?
Zadanie 2. Tylko jedna z dziewięciu kul waży mniej. Jak za pomocą dwukrotnego użycia wagi szalkowej można stwierdzić, która kula mniej waży?
Zadanie 3. Jeden uczeń zmazuje tablicę gąbką w ciągu 2 minut, a drugi w ciągu 3 minut. Ile obaj uczniowie potrzebują czasu, żeby razem zmazać tablicę?

Jedenastolatka w Nowej Rudzie i jej nauczyciele byli wspaniali. Uważam się za szczęściarę, że do takiej szkoły chodziłam w mieście górniczym malowniczo położonym wśród gór. Moi nauczyciele i wychowawcy byli dla mnie autorytetami. Tak powinno być.

Wnuczek zdolny, ale leń. Felieton Andrzeja Wasilewskiego

CATEGORIES
Share This

Zapisz się do newslettera Gazety Senior!

To proste, aby otrzymywać nasz Newsletter, wypełnij trzy pola poniżej i kliknij „Zapisz mnie do Newslettera”. Usługa jest bezpłatna.


This will close in 0 seconds