Pokaz filmu „Opowieść o chrzanowskiej cegle” i spotkanie z twórcami-seniorami. Przypominamy filmy seniorów o pandemii.

Pokaz filmu „Opowieść o chrzanowskiej cegle” i spotkanie z twórcami-seniorami. Przypominamy filmy seniorów o pandemii.

Seniorzy z warszawskiego Bemowa i okolic, wraz z prowadzącym warsztaty filmowe – Łukaszem Kamilem Kamińskim, przygotowali film fabularny  pt. „Opowieść o chrzanowskiej cegle”. Zapraszamy na pokaz filmu, wraz ze spotkaniem z twórcami, który zakorzeniony jest w lokalnej historii Chrzanowa – części dzielnicy Bemowo.

 

Na film pt. „Opowieść o chrzanowskiej cegle” zapraszamy 13 stycznia g. 12.00 i 21 stycznia g. 18.30. Pokazy i spotkanie z twórcami odbędą się online na platformie ClickMeeting. Zapisy na spotkanie pod nr tel. 509-532-551 lub pod mailem: mal.chrzanow@e-bp.pl (link do spotkania zostanie przesłany e-mailem po zgłoszeniu)

To nie pierwszy projekt filmowy realizowany przez Łukasza Kamila Kamińskiego z seniorami. Przypominamy wcześniejszy projekt, w trakcie którego powstały dwa filmy seniorów o pandemii. 

Inspiracją do powstania filmu stworzonego przez seniorów była powieść „Msza za miasto Arras” Andrzeja Szczypiorskiego, w której wydarzenia osnute są wokół historii epidemii zarazy w średniowiecznej Francji. Dwie 7-osobowe grupy seniorów z różnych miejscowości w Polsce pracowały online przez całe wakacje. Efektem stały się filmy dotyczące ich życia w czasach pandemii koronawirusa, które można było obejrzeć na Facebooku. Produkcje bardzo się różniły od siebie, polecamy ich obejrzenie film Nasze Arras obejrzysz TUTAJ, a Jeszcze będzie dobrze TUTAJ 

Zapraszamy do rozmowy z twórcami i Łukaszem Kamińskim, reżyserem, montażystą i animatorem, pod okiem którego pracowała grupa.

Linda Matus: W zgłoszeniu do projektu seniorzy odpowiadali na kilka pytań m.in. dlaczego chcą wziąć udział w projekcie, czy mają doświadczenie w pracy z video i narzędziami do pracy online. Jak przebiegał proces rekrutacji grupy? Co okazało się najtrudniejsze?

Łukasz Kamil Kamiński: Proces rekrutacji przebiegał stosunkowo spokojnie. Pomysł na zadanie kilku pytań potencjalnym zainteresowanym wziął się z potrzeby pracowania z osobami, które miały doświadczenia w obszarze działań kreatywnych. Już na samym początku tak skonstruowany nabór powodował zawężenie grona odbiorców. Zgłosiło się 20 osób, projekt był zaplanowany na dwie grupy po 8 osób. Najtrudniejsze było dla mnie to, że pomimo zapewnień, że uczestnicy rozumieją, iż praca wymaga uczestniczenia w pełnym cyklu zajęć, trzy osoby zrezygnowały jeszcze przed rozpoczęciem zajęć pomimo wcześniejszych deklaracji. Niestety uniemożliwiły tym samym udział innym potencjalnym osobom.

Projekt realizowany był metodą, której celem jest doświadczenie mocy współdziałania, wydobycie potencjału twórczego grupy. Seniorzy, a tym bardziej twórczy seniorzy bywają indywidualistami, czy udało się pogodzić własne perspektywy i wypracować wspólne dzieło?

Dla mnie osobiście to był jeden z najważniejszych fundamentów tych zajęć, zwłaszcza że kontekstem dla pracy było doświadczenie izolacji spowodowanej pandemią koronawirusa. Oczywiście, jak to bywa w każdej grupie, są mniejsze i większe dyskusje, rozbieżności i niezgodności. Moją rolą w tym procesie było to, by połączyć ze sobą wszystkie elementy tak, jeśli chodzi o temperamenty, jak i pomysły. Z tych dyskusji wynikało dużo ważnych wniosków i twórczych pomysłów. Oczywiście dla części grupy było to trudne. Chór głosów był od początku aż do końca. Mam jednak finalnie poczucie, że sposób, w jaki pracowaliśmy, w którym byłem tzw. facylitatorem, a nie narzucającym ideę nauczycielem, sprawdza się. Z indywidualnych doświadczeń z okresu pandemii utkaliśmy wspólnie dwie różne historie w dwóch grupach. To były często bardzo osobiste doświadczenia. Na poziomie poszczególnych etiud, historii była zupełna zgoda pozostałych uczestników na zaistnienie danego tematu proponowanego przez każdą osobę. Bardziej dyskusyjna była strona formalna. Jak stworzyć spójną całość z siedmiu takich historii, jaka powinna być kolejność, jakie powinny być spoiwa takiej mozaikowej narracji. Ale udało się znaleźć wspólny język.

Z punktu widzenia profesjonalisty i tego krótkiego doświadczenia projektowego, czy istnieje według Pana coś, co seniorzy mogą dziś wnieść do współczesnej sztuki filmowej?

Oczywiście. Myślę, że takich przestrzeni jest wiele, zaczynając od historii, przebytych własnych doświadczeń. Pracuję przede wszystkim w obszarze filmu dokumentalnego, więc jest to niejako samoistne przyzwolenie i zaproszenie do dzielenia się własnymi życiowymi historiami. Mówi się dość generycznie o istotnej roli „starszyzny” w przekazie idei, wartości dla młodszego pokolenia. Jednak nie tylko ilość i intensywność życiowych doświadczeń, ale także holistyczność spojrzenia na życie i świat jest tu wyróżnikiem i wyjątkową jakością, którą seniorzy wnoszą do doświadczenia i pracy filmowej. Wreszcie uważam, że dużo wnieść mogą i wnoszą swoistego podejścia do drugiego człowieka, uważności, szacunku w filmie. Nie powiem, że młodszym tego brak, po prostu u seniorów ma to wyjątkowy charakter, nie do zastąpienia.

Projekt realizowany był w ramach stypendium „Kultura w sieci” Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Czy będzie Pan kontynuował przygodę z seniorami, jeżeli pojawi się taka możliwość?

Tak, właściwie to już to robię, ponieważ realizuję równolegle inny projekt filmowo-senioralny. Potrzeba takiego działania zrodziła się z dwóch inspiracji. Po pierwsze z zaznajomienia się z ofertą senioralną w momencie, kiedy próbowałem zainteresować mojego dziadka ofertą kulturalno-edukacyjną i poczucia, że chciałbym wnieść jakiś inną propozycję względem już istniejącej. Po drugie zaś z doświadczenia realizacji wywiadów biograficznych z 90-, 80- i 70-latkami. Te historie i doświadczenia życiowe, których wysłuchałem w liczbie koło stu, były i są absolutnie niesamowite. Czuję ponadto dużo bliższy związek z pokoleniem dziadków niż rodziców. Tego rodzaju praca jest dla mnie bardzo twórcza i fascynująca.

Co ułatwiłoby lub uatrakcyjniło tego typu projekt, patrząc z perspektywy czasu?

Pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy, to większa ilość czasu na realizację projektu. Dziesięć spotkań na przestrzeni dwu i pół miesiąca to był bardzo skondensowany i krótki czas. Takie były ograniczenia, ale i jednocześnie wyzwania stypendium. Więcej czasu pozwoliłoby na większy namysł nad koncepcją na cały film oraz jego poszczególne etiudy, a także na bardziej pogłębioną i efektywną naukę. Z bardzo cennej informacji zwrotnej, którą otrzymałem od seniorów, wynika ponadto, że uatrakcyjniłby jeszcze bardziej tego rodzaju zajęcia większy rygor w dyskusjach, które dla niektórych zanadto się rozlewały, a także… zadawanie większej ilości prac domowych. To jedno z najprzyjemniejszych odczuć dla mnie jako pedagoga, kiedy słyszę: „Łukasz, chcielibyśmy mieć więcej prac domowych!” 🙂

Zapraszamy do rozmowy z twórcami-seniorami

Linda Matus: Jakie były źródła Pań motywacji? Co chciały Panie osiągnąć, zgłaszając się do projektu?

Alina Kręcisz: Do projektu zgłosiłam się z potrzeby poznania języka filmu. W trakcie pandemii zaczęłam kręcić krótkie filmiki i odkryłam, że bardzo mi się to podoba. Więc kiedy koleżanka podesłała mi informację o naborze do projektu, natychmiast się zgłosiłam, licząc, że się podszkolę.

Bożena Borys: Lubię nowe wyzwania. Mimo 74 lat ciągle staram się żyć aktywnie. Pracuję społecznie w Warszawskiej Radzie Seniorów, udzielam się w wolontariacie, pisuję teksty, maluję, uprawiam ceramikę, pływam, jeżdżę na nartach. Propozycja warsztatów filmowych wydawała mi się interesująca. Moje przygotowanie było znikome, chociaż mam w domu fachowca. Mąż jest absolwentem wydziału operatorskiego Łódzkiej Szkoły Filmowej. Chciałam dowiedzieć się więcej o urządzeniu, którym posługuje się na co dzień.

Projekt zasadzał się na nowych technologiach, co było największym technicznym wyzwaniem?

Bożena Borys: Dzięki temu projektowi odkryłam, że telefonem można zrobić prawie wszystko. To niewielkie urządzenie może zastąpić komputer, kamerę filmową, aparat fotograficzny, a także i stół montażowy. Mój fachowy mąż nigdy nie zrobił zdjęcia smartfonem, nigdy nie użył go do filmowania, aż tu nagle okazało się, że można. To było odkrycie dla mnie i dla niego! A w kłopotach technicznych pomagał mi wnuk. Jak coś nie wychodziło, to mój 16-latek za pomocą Teamviewera pomagał rozwiązać problem. On w Krakowie, ja w Warszawie. Takie cuda są teraz możliwe!

Alina Kręcisz: Z tym akurat nie miałam problemu. Pracowałam na komputerach od początku lat 90-tych. Używałam różnych programów na poziomie zaawansowanym, a nawet projektowałam bazy danych. Z platformą Zoom zaznajomiłam się już w marcu, na początku pandemii byłam z nią już obyta.

Czy pandemia to był dobry moment na realizację projektu? Czy takie wyzwanie w tym trudnym czasie pomogło, czy bywało przytłaczające?

Alina Kręcisz: Dla osób w takim położeniu jak ja, które mieszkają samotnie i przez pandemię straciły możliwość kontaktu z innymi ludźmi na żywo, takie spotkania online dawały możliwość zapomnienia o naszej trudnej sytuacji. Spotykaliśmy się ze stałą grupą ludzi (ważne!), poznaliśmy się. Regularność spotkań pozwalała też uporządkować czas, nie przemijał on niezauważalnie. Trzeba było się zmobilizować, przygotować duchowo i fizycznie. Jedna z moich znajomych powiedziała, że przed zajęciami online miała potrzebę umycia zębów, bo szła na spotkanie. Czułam, że nie marnuję czasu, nie czekam, aż pandemia się skończy, tylko żyję, rozwijam się, robię to, co lubię. Szkoda tylko, że tematyka naszych filmów nie pozwalała nam o pandemii zapomnieć.

Bożena Borys: Okres pandemii niósł za sobą pewne wyciszenie, mniejszą aktywność. Ludzie zamknięci w domach z trudem radzili sobie z taką sytuacją. To był dobry czas na spotkania online. Osobiście uważam, że te same warsztaty filmowe, sympatycznie prowadzone przez pana Łukasza, gdyby były na żywo, byłyby jeszcze bardziej atrakcyjne.

Czy nauka języka filmowego skradła Paniom serce?

Alina Kręcisz: Mam pomysł na film. Zaczęłam robić dokumentację filmową. Tworzę równocześnie scenariusz. Wiem, że powinnam zacząć od scenariusza, ale niestety nie mam tyle czasu co ludzie młodzi i muszę liczyć się z tym, że z każdym rokiem moje możliwości maleją, więc spieszę się, żeby zrobić to, co sobie wymyśliłam. A że film będzie o pewnej grupie ludzi, więc mam już zapewnionych życzliwych widzów.


Zapisz się do Newslettera Gazety Senior, a otrzymasz na swój adres e-mailowy zbiór najciekawszych artykułów publikowanych w serwisie GazetaSenior.pl Zapisz się do Newslettera


 

Linda Matus
CATEGORIES
Share This

Zapisz się do newslettera Gazety Senior!

To proste, aby otrzymywać nasz Newsletter, wypełnij trzy pola poniżej i kliknij „Zapisz mnie do Newslettera”. Usługa jest bezpłatna.


This will close in 0 seconds